Im jestem starsza, tym bardziej cenię sobie wsłuchiwanie się w swój głos wewnętrzny. Podążanie za nim. Słuchając siebie, odkrywam głęboko siedzące we mnie tęsknoty, kierunki działań, sens, pragnienia… Idąc za tym, czuję jak, raduje się moje serce, niesie mi to jakiś rodzaj spokoju. Ciężko to wszystko opisać, wypowiedzieć… ale coś w środku wchodzi na inny poziom. Zmienia się. Dojrzewa.
Medytacja
I tak już od dłuższego czasu czułam potrzebę bycia z Bogiem. Z naciskiem na bycie. Nie wystarczało mi mówienie, czułam potrzebę trwania… Potem zrodził mi się pomysł, jak mogę to zrealizować. Chodziłam z tym pomysłem kilka miesięcy, aż zaczęłam realizować to, co podpowiadało mi wnętrze. Podjęłam konkretne kroki. I już (a tak naprawdę dopiero) trzeci miesiąc medytuję. Chodzę na medytację chrześcijańską w grupie i medytuję sama w domu. Uczę się, odkrywam, zmagam… Weszłam na tę drogę. Cieszę się, że posłuchałam swojego głosu wewnętrznego, że poszłam do przodu. To powoduje, że rozkwitam. Rozkwitam za każdym razem, gdy słucham siebie.

Obserwacja
W wielu innych chwilach, zarówno jeśli chodzi o rzeczy małe, jak i te bardziej znaczące staram się słuchać tego, co siedzi gdzieś w środku mnie. Staram się przyglądać, jak na te podszepty reaguje moje ciało. Obserwuję, jak czuję się z daną myślą. Czasem za długo chodzę z jakąś myślą, bo boję wystartować. I wtedy cieszę się, że ma mi kto powiedzieć: zacznij, spróbuj, działaj. To wsparcie jest bezcenne.

W słuchaniu siebie pomaga mi rozwijanie samoświadomości, bycie czujną i dobrą dla siebie. A także umiejętność bycia w ciszy. Cisza pomaga mi poukładać myśli.
Myślę, że aby iść za swoim wnętrzem potrzebujemy wiedzieć, że jesteśmy autonomiczną jednostką, która ma prawo myśleć i żyć po swojemu. Ma prawo sama wybierać, odrywając się od tego, co mówią inni.

Ciężko się mówi o rzeczach, które w pewien sposób są nienazywalne. Mimo to spróbowałam jakoś ci to opowiedzieć. Przybliżyć.
Wejdź w siebie, we wnętrzu człowieka mieszka prawda.
św. Augustyn