Czasem jest mi smutno gdy spotykam się z sytuacjami, które są niczym nóż włożony prosto w serce. Rany z czasem się goją, ale blizny pozostają. Wiem, że możemy uczyć się aby takie sytuacje były jak najrzadsze. Może nie da się tego wyeliminować w 100% ale mamy wpływ aby było tego coraz mniej…
Krótka i ważna historia
Jakiś czas temu spotkałam panią, która wraz z mężem zaadoptowała dziecko. Myślę, że adopcja sama w sobie jest wyzwaniem, ogromną miłością do drugiego człowieka, oddaniem kawałka siebie dla drugiej osoby. Ta pani opowiedziała mi, że spotykają ją niemiłe sytuacje m.in od sąsiadów, od społeczności, w której żyje. Ludzie potrafią podejść i zadać pytanie „To jest to adoptowane?”. I wiecie co? Serce matki wtedy się rozrywa na strzępy, bo jak ktoś może mówić o jej dziecku „to” dodatkowo w jego obecności. A jeszcze bardziej jest niezrozumiałe, że takie słowa padają z ust matki do matki. Smutne jest to, że tak bardzo inność i niezrozumienie sprawiają, że zaczynamy się traktować jakoś tak nieludzko. Przedmiotowo.
Zrozumienia trzeba nam
Jak bardzo potrzebne jest nam aby w codziennym życiu zadawać sobie trud wyjścia poza nasze schematy. Spróbować zrozumieć. Spróbować zbliżyć się do drugiego człowieka.
Co musi się wydarzyć, aby zamiast oceniać nieznane najpierw się tym z pokorą zainteresować, z miłością przyjrzeć się temu co widzimy? Badania pokazują, że „znane jest bardziej lubiane”. Więc jak czegoś nie znamy, jak jakaś sytuacja jest nam obca to albo spróbujmy się z tym oswoić, zaznajomić. A jak już rozrywa nas w środku i musimy się wypowiedzieć to róbmy to ostrożnie, delikatnie, z uważnością na drugą osobę. Pamiętając, że po drugiej stronie jest człowiek, który czuje.
Empatia
Pomocna może być empatia. Warto spróbować postawić się na miejscu drugiej osoby, zastanowić się co ona może czuć, jak może odebrać daną sytuację. Co jest dla niej ważne, trudne, a co dodało by otuchy.